Geoblog.pl    molki    Podróże    Gwatemala Meksyk Belize    Spóźniony bus do Flores
Zwiń mapę
2014
26
gru

Spóźniony bus do Flores

 
Belize
Belize, Belize City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13803 km
 
Wyjazd do Flores kupiliśmy już pierwszego dnia pobytu w Belize - chcieliśmy mieć pewność, że w okresie świątecznym na pewno będziemy mieli miejsca w autobusie i wiedzieć ile kasy musimy na to odłożyć. Przejazd z przystani CC Water Taxi do Flores od osoby 25 $ us, płatne połowa teraz, reszta przy wyjeździe. Mieliśmy się stawić o 9.30 na przystani a odjazd autobusu o 10.30, planowany dojazd na miejsce ok13. Jest też drugi autibus o godzinie 13. Z wyspy były dwa kursy o 6.30 i o 8.30 więc pytamy pana co sprzedał nam bilet czy ten o 8.30 wystarczy ale z tego co zrozumiałam jego łamany angielski to powiedział że trzeba być wcześniej bo może być dużo ludzi, nie wiadomo czy będą miejsca itd. Trochę mnie to zdziwiło bo na bilecie było dokładnie napisane kto, skąd, o której i dokąd, (dodatkowo poprosiłam żeby dopisał że 25 $us już jest zapłacone). Bilety kupiliśmy w firmie "San Juan" o tyle sławnej co niesławnej przez swoje złe opinie ale jak się potem okazało gdzie kto by nie kupił biletu i tak wszyscy jechali jednym busem. Tak więc dotarliśmy na przystań w CC o 6.30, dużo turystów czekało na ten kurs, który się spóźnił ok 15 minut. Na przystani w Belize City byliśmy o 7.50, zapłaciliśmy resztę za bilety i czekamy. W międzyczasie jemy śniadanie, na przystani jest toaleta za darmo, wymieniamy kasę (za 60 meksykańskich pesos zaproponowali mi 8,5 $ beliz lub 34 quatezale, biorę qutezale a że pan ma problemy z liczeniem zamiast 34 dostaję 45 :). Turyści którzy byli z nami na łódce biorą bilety na przejazd do Guatemali w San juan albo w budce obok (niby inna firma), tak czy siak ceny te same i o 9.30 wszyscy wychodzimy przed budynek przstani w oczekiwaniu na busa. Jest nas jakieś 15 osób. O 10.30 nic się nie dzieje dalej wszyscy czekają, pół godziny później ktoś poszedł się zapytać gdzie jest autobus, podobno jakieś opóźnienie na granicy. W tym czasie przypływa następny prom i już czeka ok 25 osób na przejazd do Guatemali. Około 11.30 nadjeżdża busik, kierowca każe wszystkim wysiąść, część pasażerów sobie idzie, część wsiada z powrotem a kierowca wrzuca na tył busa nasze bagaże. Do busa pochodzą wszyscy niezależnie u kogo zakupili bilety. Ładujemy się na wolne miejsca ale nijak nie zmieści się tyle osób i bagaży do jednego busa. No nic, najważniejsze że my siedzimy na nasze bagaże są w busie. Kierowca i naganiacze coś kombinują - liczą pasażerów, część bagaży jednak jest instalowana na dachu a my gotujemy się w blaszanej puszcze w pełnym słońcu. Wreszcie ruszamy i... jedziemy 700 metrów do przystani Belize Ekspres Taxi wysadzić tych pasażerów co zostali w busie. Znowu przepakowanie bagażu i kolejne 15 minut straty. Organizacja totalnie leży. Poownie ruszamy by... z powrotem wrócić na przystań CC Water Taxi. No masakra jakaś! Na szczęście humory dopisują, w autobusie panuje przyjazna atmosfera. Tymczasem kolejny naganiacz przyprowadził jeszcze kilka osób. Nasz kierowca ( dziadek w czapeczce "I ♡JESUS") i pozostali naganiacze kombinują jak upchnąć 30 osób do 15-osobowago busa, przewalają bagaże, coś głośno krzyczą, w końcu się doliczyli że się nie da wszystkch przewieźć jednym busem i muszą jechać dwa. Ponownie prznoszenie bagaży, mocowanie ich na dachu, spawdzanie biletów, podpisywanie listy. Ok 12.15 ruszamy z kopyta, dziadkowi też humor dopisuje. Belize za oknem nie sprawia szczególnego wrażenia, ot zieleń, domy, miasta, zwyczajny krajobraz. Po 13.40 jesteśmy przy granicy Belize, dziadek coś tam mówi, nie wszyscy słyszą i rozumieją co ale wysiadamy. Bagaże zostają na busie, dziadek macha ręką i odjeżdża a my usawiamy się w pierwszej kolejce w celu uiszczenia opłaty za wyjazd z Belize. W sumie 37,5 $belizejskich od każdego wyjeżdżającego obcokrajowca, niezależnie ile był dni w Belize. Tylko jedna urzędniczka przyjmuje wpłaty, jej się nie śpieszy, dla każdego osobno drukowane jest potwierdzenie zapłaty (chociaż tyle że jako jedyni dają dowód że kasa nie idzie do szuflady), na dodatek poza kolejką przyjmuje jakiegoś znajomego z 5 paszportami turystów, którym nie chce się stać w kolejce, więc wszystko się wydłuża. Przy okazji widzę że wydaje mu resztę w dolarach us więc fajnie dla nas bo też mamy amerykańską walutę. Nadeszła nasza kolej i uprzejmie proszę żeby wydała mi w dolarach us, oczywiście dla znajomków jest w $ us ale dla zwykłego szarego turysty w $belizejskich. No świetnie, jakbym opuszczając ten kraj potrzebowała z niego walutę. Ale przecież nic się nie zmarnuje, wkoło jest pełno cinkciarzy którzy wymienią mi kasę za odpowiedni kurs, za 6 $ beliz dostałam 10 quatezali, lepsze to niż nic. Jeśli będziecie mieli okazję przekraczać granicę Belize-Gwatemala to lepej mieć równo odliczoną kwotę czy to w us czy beliz. Dalej jeszcze kolejka po pieczątkę do paszportu i jesteś w pasie ziemi niczyjej, na którym nic się nie dzieje. Szukamy jakiegoś znaku gdzie jest urząd graniczny w Gwatemali, jest tylko wielki hangar w którym kłębi się mnóstwo ludzi. To tutaj. Na środku stoi budka że niby z informacją turystyczną, że każdy ma wypełnić formularz. Pani pyta czy przyjechaliśmy "tym" autobusem? Tym to znaczy którym? Ok już w porządku, kierowca wypełnił formularz. Ok, jakkolwiek. Ustawiamy się w kolejce, okazuje się że to zła kolejka bo jedna jest do wjazdu, druga do wyjazdu. Po 10 minutach stania we właściwej kolejce, podchodzimy do urzędnika, przegląfa paszporty i każe płacić po 10 quatezali od osoby. Łamanym angielsko-hszpańskim próbujemy się kłócić, ale koniec końców nie wiem czy pan nam odpowiedział "Ok, możecie iść bez płacenia." czy "Ok, nie chcecie płacić, nie musicie przekraczać granicy." Ostatecznie płacimy te 20 quatezali, pieczątka w paszporcie i idziemy do busa. Cała procedura, zanim wszyscy się odprawili trwała ok 2 godzin. Masakra!! Jest 15.40, Dziadek-kierowca żartuje że może jeszcze zdążymy na wieczorny Tikal ale są to tylko czcze przehwałki. Z granicy jedziemy do Flores 1,5 godziny. Po drodze zatrzymujemy się przed samym Flores i wsiada osławiony człowiek z blizną, czyli naganiacz/właściciel biura turystycznego San Juan. My czytaliśmy parę negatwnyh opini na jeo temat ale inni raczej nie bo słuchają jego "rad" w ciemno. Najpierw zrobił szybki wywiad, kto do jakiego hotelu jedzie i czy na rezerwacje. Jak ktoś nie miał to akurat miał numer do tego hotelu w telefonie i dzwonił zapytać czy mają miejsca. Rzecz jasna nie mają ale on zna świetny hotel za rozsądną cenę gdzie są wolne miejsca. Czytaj ma jakieś zyski z tego że tan nagoni tuystów. Potem pyta kto gdzie jedzie dalej, bo nie tak łatwo o bilety, ale on szczęśliwie załatwi dla was dwa ostatnie miejsca w autobsie do "X". Nie masz kasy, zaraz zrobimy przystanek przy bankomacie (żebyś od razu mógł zapłacić) bo bankomat na wyspie "nie zawsze działa". Parę naiwnych osób się znalazło i brali wycieczki. My podeszliśmy do niego z dystansem, minumum informacji od nas czego chcemy i gdzie mamy nocleg (chcieliśmy szukać na własną rękę na wyspie, bez pośredników) i jeszcze mu wyponiałam że bus się spóźnił to się całkiem od nas odczepił. Po przerwie przy bankomacie, gdzie zeszło kolejne pół godziny, dojeżdżamy wreszcie do Flores. Zabieramy plecaki i idziemy szukać noclegu. Jest 17.30. W Ameryce doskonale spradza się powiedzenie "Albo masz czas albo masz pieniądze.". Jeżeli dysponujesz odpowiednią kwotą to szybko i wygodnie przewiozą cię z jednego miejsca do drugiego i zaoszczędzą Ci zachodu np na granicy. Nie masz kasy, to godzisz się na marnotrawienie czasu w podróży, nam przejazd z Caye Caulker do Flores zajął praktycznie cały dzień, na koniec byliśmy padnięci ale najważniejsze że szczęśliwie dojechaliśmy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
molki

Tomek, Karolina
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 58 wpisów58 4 komentarze4 232 zdjęcia232 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
22.05.2015 - 06.06.2015
 
 
06.12.2014 - 03.01.2015