Następnego dnia mieliśmy nocny autobus do Guatemala City, dobrze że w hotelu mogliśmy zostawić bagaże, korzystać z prysznica i łazienki a także hamaków na tarasie. Zosaliśmy maksymalnie długo w pokoju a potem zostawiliśmy plecaki i poszliśmy spacerować uliczkami Flores. Miasteczko jest bardzo urocze, na niewielkim wzgórzu po środku wyspy stoi mały kościółek, obok placyk gdzie wieczorami siadają miejscowi, wąskie brukowane uliczki. Kiedyś wokół wyspy biegła promenada ale poziom jeziora się podniósł i część drogi jest zalana. Z brzegu można wsiąść na łódkę którą można popływać po jeziorze, popłynąć na inne wyspy znajdujące się na jeziorze. Z innych atrakcji można wypożyczyć skuter imposzaleć albo zamówić rejs na "Playa Bonita", plażę, która znajduje się w okolicy ale nie zgłębiliśmy tego tematu i żadnych konkretów nie znamy. Obejście Flores zajęło nam 20 minut, nieduża to wysepka.
Później poszliśmy na targ w Santa Elenie. Warzywa, owoce, produkty użytku codziennego - zwykły bazar. Ale kupić można też kapelusze kowbojskie, skórzane buty z zadartymi noskami i paski ze złotymi klamrami. Ot przeciętny strój przedstawiciela płci męskiej w Gwatemali. Po bazarze zdecydowaliśmy się pójść do supermarketu, który znajduje się na przedmieściach Santa Eleny. Około 2 km od dworca, droga wiodła między zwykłymi domami. W tej części miasta turyści chyba rzadko się pojawiają bo dzieci wychodziły z domów i przyglądały się nam z niedowierzaniem. Dzielnica spokojna, drzwi pootwierane na oścież, można było zaglądać do środka jak mieszkają przeciętni Gwatemalczycy. Biednie ale czysto i chyba szczęśliwie. Dojście do supermarketu trwało ok 40 minut. Spodziealiśmy się centrum handlowego z prawdziwego zdarzenia, a tu połowa nieczynna, jeden sklep spożywczy i Pizza Hut gdzie wszystkie stoliki były zajęte. Ale mieszkańcy chyba traktowali wyjście na zakupy jako atrakcję bo dużo osób robiło sobie zdjęcia w całym obiekcie, nawet w toalecie. Po spacerze wróciliśmy do hotelu, w samą porę bo zerwała się ulewa na którą zanosiło się przez cały dzień. Usadowiliśmy sie na hamakach i utrwalaliśmy w pamięci ostatnie widoki we Flores.
O 21 zabraliśmy bagaże i poszliśmy na autobus, który miał być za pół godziny przy wjeździe na wyspę. Przyjechał punktualnie, całkiem nowy autobus lini ADN. Dość dużo miejsca na nogi, czysty, z toaletą, jedyny makament to klimatyzacja włączona full. No wyświetlaczu pokazywała temperaturę 12 stopni Celcjusza. Było bardzo chłodno. Po drodze zatzrzymaliśmy się przy jednym hotelu żeby zabrać pasażera a reszta dosiadła się na dworcu. Autobus był pełny i o 22 wyruszyliśmy w podróż do Gwatemala City.