Kolejny dzień w Progreso. Plan na dziś plaża, plaża, plaża ;) idziemy na śniadanie na bazar, chcemy znaleźć coś innego go spróbowania, ale praktycznie cały czas jest to samo - tortilla smażona, grillowana, podrzana, z farszem takim lub innym, trudno wyczuć różnicę, wygląda i smakuje podobnie. Smażone bułki z różnym farszem. Znajdujemy stanowisko z zupą, całe szczęście że wzieliśmy jedną porcję, bo była to tutejsza wersja flaków, 50 pesos, Tomek twierdzi że była smaczna. Na dobicie tacos ze smażonymi krewetkami (znowu bardzo dietetycznie :) i sok z czegoś zielonego, nie wiemy co ale był świeżo wyciskany i pyszny. A potem plaża i piwko, pełen relaks. Takiej odmiany potrzebowaliśmy!!!
Dzisiaj na plaży więcej Meksykanów niż Amerykanów, widać żaden prom z turystami dziś nie przypływał. Na plaży jak w Polsce, każdy chodzi z browarem. Co bardziej zamożni siadzą w barach na plaży i piją i jedzą na potęgę, nie dziwne że są tacy grubi. My mamy swoje piwka, jest przyjemne słoneczko, wieje bryza od morza, woda jest rześka.
Na plaży zostaliśmy do 15, potem obiad na bazarze (znowu rybka) i kokos do wypicia na uzupełnienie elektrolitów. Generalnie dzień minął na nic nierobieniu, błogie lenistwo. Jutro chcemy wstać w miarę wcześnie. Wracamy do Meridy, a potem przesiadka na autobus do Cancun.
Jeszcze jedno ciekawe doświadczenie na dziś - próbujemy piwo "Sol" o smaku limonki z solą. Rzeczywiście piwo jest słone, do tego orzeszki z chili i limonką i mamy wieczorny zestaw niezwykłości ;)