W samolocie, chwilę po starcie, podają lunch/obiad na ciepło. Do wyboru kurczak lub makaron. Oba zestawy średnio smaczne ale zawsze to coś. Tradycyjnie do posiłku jest jakaś sałatka, ciateczko i coś do picia. Do wyboru woda, sok, gazowane napoje, piwo lub wino. Mocniejszch alkoholi nie podają. Z resztą i tak nie chcemy nic mocniejszego. Po jedzeniu kimamy, w tle puszczają jakiś film ( o delfinkach zdaje się :), potem kolejna przekąska - słownie jedna kanapka i wybór napojów. Potem znowu kima, w między czasie zmienił się film i lecą "Wojownicze żółwie ninja". Na dwie godziny przed lądowaniem podają trzeci posiłek - jogurt, ciasteczko, batonik i kanapka. Szału nie było ale zawsze to coś. Po drodze pilot zaoszczędził trochę czasu i lodąwać mamy 40 minut wcześniej.
Lądowanie sprawne, nasz bagaż też przyleciał, wszystko zgodnie z planem tylko my trochęzmęczeni. W kantorze na lotnisku decydujemy się wymienić 50 euro, jakoś kase trzeba mieć a nie wiadomo czy jak dojedziemy do Antigua to czy będzie jakiś bank otwarty. Kurs oczywiście złodziejski - 1 euro 7,4 quatezala. Odprawa paszportowa szybka, stempel w paszporcie i już jesteśmy w Gwatemali. Jest godzina 16.30 czasu lokalnego. Na lotnisku działa informacja i o dziwo Pani mówi po angielsku. Kieruje nas do stanowska gdzie sprzedają bilety na busy do Antigua. Koszt przejazdu 10 $ od osoby. Pakujemy się do busika, w środku już czeka jeden pasażer i od raz ruszamy. Najpierw stoimy trochę w korkach w Guatemala City a potem już w miarę sprawnie, czas przejazdu to mniej więcej 45-60 minut. Kierowca trochę jakby błądzi ale dowozi nas pod nasz hostel.